Cześć.
Nazywam się Piotr Kłosiński, dla ułatwienia podpowiem, że na zdjęciu ubrany jestem w czerwoną koszulę. Ten w środku to Szymon, mój syn, inaczej Szanowny Pan, od którego zaczęła się ta cała historia. Tego czerwonego z pomarańczowym nosem nie muszę Wam przedstawiać. Przyjaciel Szymona, który miał być na zdjęciu i już…
Jestem reprezentantem pokolenia baby boomu lat osiemdziesiątych, pokolenia wychowanego w postpeerelowskiej rzeczywistości, a dokładnie z rocznika, w którym urodził się Nahacz i któremu zadedykował swoją powieść „Osiem cztery”. Pierwszego pokolenia, które miało wszystko, mogło wszystko i nie musiało nic. Nie będę zanudzał Was historią mojego życia. Opowiem jedynie dlaczego jestem fotografem.
Od zawsze lubiłem obserwować ludzi, oglądać ich zachowania i emocje. Uważam, że umiejętność okazywania uczuć to najpiękniejsza rzecz na świecie. Możliwość zatrzymania chwili, w której na twarzach dwojga osób widać wielką miłość i ogromne szczęście, sprawia mi radość. Kocham opowiadać historie, w których bohaterami są uczucia. Parom zawsze powtarzam, że jestem tylko narratorem wydarzeń, w których oni są głównymi bohaterami. Ma być naturalnie, magicznie i pięknie. Tylko tyle.